czwartek, 27 października 2011

Adwokat-poseł przestaje wykonywać zawód


Wielkie emocje w środowisku prawniczym, i nie tylko, wywołał spór o mandaty dwóch posłów, którzy są jednocześnie prokuratorami w stanie spoczynku. Tymczasem w nowym Sejmie zasiądzie też po kilku adwokatów i radców prawnych. Czy to coś zmienia w ich statusie zawodowym? - Mogą być posłami lub senatorami, ale jeśli wybiorą wariant zawodowy sprawowania mandatu, w adwokaturze muszą przejść w stan nieczynny, co oznacza, że nie mogą prowadzić kancelarii - wyjaśnia adw. Andrzej Siemiński z Naczelnej Rady Adwokackiej.


Jeśli osoba wybrana do Sejmu zdecyduje się na status posła zawodowego, musi wystąpić do samorządu o zmianę swojego statusu zawodowego z "czynnego", na "nie wykonujący zawodu". Jest jeszcze status "zawieszony", ale on dotyczy adwokatów, przeciwko którym toczy się postępowanie dyscyplinarne.
Odrębny problem jest, gdy adwokat-poseł zostaje np. ministrem sprawiedliwości. Wtedy musi wnieść o skreślenie go z listy adwokatów, ponieważ staje się funkcjonariuszem wymiaru sprawiedliwości.
W każdym razie poseł lub senator zawodowy nie może wykonywać pracy adwokata. Nie może też prowadzić kancelarii. A skoro nie prowadzi kancelarii, to nie może również występować w roli pełnomocnika. Adwokat wybrany do Sejmu lub Senatu może jednak wybrać status posła niezawodowego. Wtedy może pozostać jako adwokat w stanie czynnym i może wykonywać pracę. Oczywiście, w Parlamencie otrzymuje wtedy tylko dietę, nie otrzymuje wynagrodzenia poselskiego - wyjaśnia adwokat Andrzej Siemiński.



Materiał pochodzi  z www.lex.pl

niedziela, 23 października 2011

Na meczu będzie już można wypić piwo


Na stadionach będzie można sprzedawać, podawać oraz spożywać pić napoje alkoholowe zawierających nie więcej niż 3,5 proc. alkoholu. Wyjątkiem będą imprezy podwyższonego ryzyka. W Dzienniku Ustaw została już ogłoszona nowela ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych.


Do najistotniejszych rozwiązań wprowadzanych przedmiotową ustawą należą głównie rozszerzenie definicji imprezy masowej o tzw. strefy publicznego oglądania imprezy oraz wprowadzenie możliwości sprzedaży, podawania oraz spożywania podczas imprezy masowej napojów alkoholowych zawierających nie więcej niż 3,5 proc. alkoholu (z wyłączeniem imprez podwyższonego ryzyka). Niedozwolona jest jednak sprzedaż napojów alkoholowych w twardych opakowaniach, w szczególności wykonanych ze szkła, metalu lub tworzyw sztucznych, które wykorzystane niezgodnie z ich przeznaczeniem mogą stanowić zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzkiego.
Nowela modyfikuje też rozwiązania dotyczące systemów identyfikacji uczestników meczów piłki nożnej, w tym wprowadza nowe rozwiązania w zakresie przetwarzania danych osobowych gromadzonych w tychże systemach. Ustawa rozszerza również zakres zakazu klubowego. Zakaz klubowy dotyczy teraz również kolejnych imprez masowych przeprowadzanych z udziałem drużyny organizatora rozgrywanych poza siedzibą organizatora i może być nakładany za naruszenie regulaminu obiektu (terenu) lub regulaminu imprezy masowej prowadzonej z udziałem drużyny tego organizatora.
Istotną zmianą jest możliwość przerwania imprezy masowej przez wojewodę. Może on przerwać imprezę masową w drodze decyzji administracyjnej, jeżeli jej dalszy przebieg może zagrozić życiu lub zdrowiu osobom albo mieniu w znacznych rozmiarach, a działania podejmowane przez organizatora są niewystarczające do zapewnienia bezpieczeństwa i porządku publicznego. Decyzja o przerwaniu imprezy masowej ma rygor natychmiastowej wykonalności.
Istotną zmianą jest też modyfikacja dotychczasowych i jednocześnie wprowadzenie nowych typów przestępstw związanych z przebiegiem i uczestnictwem w imprezie masowej. I tak, odpowiedzialność karna grozi za wdzieranie się podczas imprezy na teren całego obiektu, gdzie się ona odbywa, a więc nie tylko na murawę boiska. Karane będzie prowokowanie kibiców do działań zagrażających bezpieczeństwu. Z kolei za zasłanianie twarzy podczas imprezy masowej będzie groził areszt, ograniczenie wolności albo grzywna nie mniejsza niż 2 tys. zł.
Pierwsze zmiany, które wprowadza nowelizacja, zaczną obowiązywać od 12 listopada 2011 r., ale te najbardziej kluczowe wejdą w życie dopiero w styczniu 2012 r.



Materiał pochodzi z www.lex.pl

piątek, 21 października 2011

Spadek wolno przekazać również w częściach


Od niedzieli w testamencie będzie można zadysponować konkretnymi składnikami majątku na rzecz określonych osób. To zupełna nowość w dziedziczeniu
Spadkodawca będzie mógł przekazać dom jednemu dziecku, auto drugiemu, a warsztat jeszcze innemu. Z chwilą śmierci staną się oni właścicielami poszczególnych składników spadku.
W niedzielę, 23 października, wchodzi w życie nowela kodeksu cywilnego, która wprowadza do prawa spadkowego instytucję zapisu windykacyjnego. Umożliwia on rozporządzanie konkretnymi przedmiotami masy spadkowej.
O taką zmianę zabiegali zwłaszcza przedsiębiorcy, wskazując, że potrzebna jest jasna droga przejmowania w wypadku śmierci właściciela produkcyjnego majątku. Chodzi o to, aby następca bez kłopotów przejmował majątek i już za życia spadkodawcy miał podstawy do zajmowania się nim.
Własność automatycznie
Przedmiotem zapisu windykacyjnego może być rzecz oznaczona co do tożsamości, m.in. nieruchomość, auto, zbywalne prawo majątkowe (np. spółdzielcze prawo do lokalu mieszkalnego), przedsiębiorstwo lub gospodarstwo rolne, a nawet służebność. Nie można natomiast tą drogą rozdysponować pieniędzy. W tym wypadku wchodzi w rachubę tylko zapis zwykły.
Taki zapis do tej pory też był możliwy (i pozostanie), ale rodzi on tylko zobowiązanie spadkobierców do przekazania zapisobiorcy zapisanej rzeczy. Wydanie jej wymaga jeszcze umowy wykonującej wolę zmarłego, a nieraz procesu. Przedmiot zapisu windykacyjnego będzie zaś automatycznie przechodził na własność obdarowanego.
Obowiązki obdarowanego
Beneficjent zapisu windykacyjnego będzie jednak odpowiadał za długi spadkowe, solidarnie ze spadkobiercami i proporcjonalnie do wartości otrzymanych przysporzeń (z ograniczeniem do wartości zapisu).
W szczególności ma obowiązek spłacić roszczenia o zachowek (czyli 1/2, a w pewnych sytuacjach 2/3 ustawowego udziału spadkowego). Jeśli uprawniony do zachowku nie może otrzymać go od spadkobierców, może żądać go od zapisobiorcy windykacyjnego. Odpowiada on zatem w drugiej kolejności.
Te obowiązki nałożono na zapisobiorcę, by chronić wierzycieli spadkowych, gdyż okrojony zapisami spadek mógłby nie wystarczyć na długi.
Zapis windykacyjny może się znaleźć wyłącznie w testamencie notarialnym. Nie zmienia to faktu, że taki testament (i zapis) może być przez testatora odwołany bądź zmieniony w każdej chwili i w dowolnej formie, np. testamentem własnoręcznym.
– Zapis windykacyjny to ważny instrument pozwalający na realizowanie woli spadkodawcy co do rozrządzenia majątkiem. Niestety, często mylnie przedstawiany jest jako alternatywa testamentu działowego, a tak nie jest – wskazuje notariusz Lech Borzemski, prezes Krajowej Rady Notarialnej. – Co więcej, już teraz przewidujemy duże trudności ze sporządzaniem zapisów windykacyjnych dotyczących przedmiotów objętych małżeńską wspólnością ustawową.
Zdaniem mec. Krzysztofa Kajdy, eksperta Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, dzięki nowym przepisom spadkodawcy uzyskują szerszą gamę form przekazywania spadku, a przedsiębiorcy pewniejszą drogę przekazywania firm.

Materiał pochodzi z www.lex.pl

czwartek, 13 października 2011

Wkrótce zmiany w ubezpieczeniach obowiązkowych


Rozwiązanie problemu tzw. podwójnego ubezpieczenia poprzez wprowadzenie regulacji, na podstawie których posiadacz pojazdu mechanicznego będzie miał możliwość wypowiedzenia umowy ubezpieczenia OC, to jedna ze zmian w opublikowanej właśnie nowelizacji ustaw ubezpieczniowych. Nowe przepisy wejdą w życie za 4,5 miesiąca.

Zmiana ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych oraz niektórych innych ustaw spowodować ma usprawnienie funkcjonowania rynku ubezpieczeń obowiązkowych oraz usystematyzowanie regulacji i zapewnienie większej wewnętrznej spójności ustawy, co w konsekwencji doprowadzić ma do ułatwienia jej stosowania.
Dokonane zmiany polegają w szczególności na:
1) przyznaniu zakładowi ubezpieczeń możliwości żądania odpowiedniej zmiany wysokości składki ubezpieczeniowej, w sytuacji gdy ubezpieczający nie podał ubezpieczycielowi wszystkich znanych sobie okoliczności (istotnych dla ustalenia wysokości składki ubezpieczeniowej), o które ubezpieczyciel zapytywał przed zawarciem umowy ubezpieczenia obowiązkowego, a okoliczności te wyszły na jaw po zawarciu umowy ubezpieczenia obowiązkowego;
2) przyjęciu aby obowiązek zawarcia umowy ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej uznawać za spełniony w sytuacji, gdy została zawarta umowa ubezpieczenia, gwarantująca odpowiedzialność zakładu ubezpieczeń przez cały okres, w którym osoby objęte tym ubezpieczeniem powinny korzystać z ochrony ubezpieczeniowej;
3) przyjęciu, że umowa ubezpieczenia obowiązkowego nie może obejmować ubezpieczeniem okresu poprzedzającego zawarcie tej umowy;
4) wprowadzeniu regulacji, na podstawie których zakłady ubezpieczeń zostaną zobowiązane do przesyłania ubezpieczającym, w zakresie obowiązkowego ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych, informacji o ubezpieczeniu na kolejny okres ubezpieczenia;
5) wzmocnieniu mechanizmu rozwiązania problemu tzw. podwójnego ubezpieczenia poprzez wprowadzenie regulacji, na podstawie których posiadacz pojazdu mechanicznego będzie miał możliwość wypowiedzenia umowy ubezpieczenia OC, która na skutek działania automatyzmu ustawy została przedłużona;
6) zmianie dotychczasowej zasady dotyczącej automatycznego odnawiania się umowy ubezpieczenia OC w przypadku sprzedaży pojazdu (lub innej formy przeniesienia prawa własności) – umowa ubezpieczenia zawarta przez dotychczasowego posiadacza, w przypadku braku jej wypowiedzenia przez nowego posiadacza w określonym terminie, będzie ważna jedynie do końca okresu, na jaki została zawarta przez dotychczasowego posiadacza, bez możliwości jej odnowienia z mocy ustawy na następny 12-miesięczny okres, przy czym posiadacz pojazdu, na którego przeszło lub zostało przeniesione prawo własności, będzie mógł wypowiedzieć taką umowę na piśmie;
7) wykreśleniu z ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych przepisów dotyczących zasad zwrotu składki za niewykorzystany okres ubezpieczenia.
Ustawa z 19 sierpnia 2011 r. o zmianie ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. Nr 205, poz. 1210) z pewnymi wyjątkami wejdzie wżycie z dniem 11 lutego 2012 r.
Materiał pochodzi z www.lex.pl

poniedziałek, 10 października 2011

Nianie objęto ubezpieczeniem zdrowotnym

Od 1 października 2011 r. ubezpieczeniem zdrowotnym objęte są także osoby świadczące pracę na podstawie umowy uaktywniającej, określonej w ustawie z 4 lutego 2011 r. o opiece nad dziećmi w wieku do lat 3.


Podstawę wymiaru składki na ubezpieczenie zdrowotne osoby zatrudnionej w charakterze niani do opieki nad dzieckiem do lat 3, na podstawie umowy uaktywniającej, stanowi przychód, z zastrzeżeniem, że podstawę wymiaru składek na ubezpieczenie zdrowotne opłacanych przez ZUS ze środków budżetu państwa stanowi kwota nie wyższa niż wysokość minimalnego wynagrodzenia za pracę w danym roku kalendarzowym. 
(Dz. U. Nr 45, poz. 235) 
Materiał pochodzi z www.lex.pl

środa, 5 października 2011

Prawnicy łowią piratów w sieci

Na ściganiu internautów łamiących prawa autorskie można nieźle zarobić. Firmy za zawarcie ugody i niewszczynanie sprawy przed sądem żądają od internautów nawet dziesiątek tysięcy złotych.
Tysiące internautów, którzy nie mając do tego prawa, udostępniali w sieci muzykę, e-booki, filmy czy mapy, mogą się spodziewać wezwań do zapłaty odszkodowania. Ściąganie tych pieniędzy stało się intratnym biznesem. Nikt nie próbuje oszacować, jakie szkody poniósł właściciel praw autorskich. Kary są ściągane hurtowo, według jednego schematu.
„Wzywam do zapłaty kwoty 870 zł” – pismo z takim żądaniem otrzymał jeden z internautów od białostockiej kancelarii prawnej Pro Bono. Został namierzony za to, że udostępniał e-booki.
Pro Bono ma podpisane umowy z Rebisem, wydawnictwem muzycznym Green Star, oficyną Fabryka Słów i firmą Interfilm. W ich imieniu kancelaria najpierw, używając specjalistycznego programu do badania internetu, odnajduje użytkowników sieci udostępniających utwory, do których wymienione firmy mają prawa autorskie. Następnie występuje do prokuratury z zawiadomieniem o popełnieniu przestępstwa oraz wnioskiem o ujawnienie przez operatora danych użytkownika o wskazanym IP.
– Takich wniosków złożyliśmy do tej pory 18,5 tysiąca – mówi nam szef Pro Bono Dariusz Puczyłowski. Gdy jego firma ma już dane internauty, wysyła mu wezwanie do ugody i zapłaty odszkodowania. Zazwyczaj jest to 700 złotych.
– Na blisko 3 tys. wezwań jedna trzecia internautów podpisała ugodę i zapłaciła odszkodowanie – ujawnia Puczyłowski. To znaczy, że w 10 miesięcy ta mała kancelaria wydobyła od internautów nawet 700 tys. zł. Ile z tego zarobiła ona, a ile wydawcy, Puczyłowski nie ujawnia.
Biznes na ściganiu internautów robi się coraz popularniejszy. Firma kartograficzna Map1 za wykorzystanie map będących jej własnością od ponad 2 lat ściga właścicieli stron www. Pozwy sięgają nawet kilku tysięcy złotych, choć sprawy sądowe nie zawsze kończyły się pomyślnie dla Map1.
Wydawnictwo muzyczne Hapro Media wezwania do zapłaty wysłało kilkuset użytkownikom Chomikuj.pl. Poprzez kancelarię prawną piratów ściga także krakowska AWF. Wydany w kilkuset egzemplarzach podręcznik do gry w siatkówkę z internetu był pobierany ponad tysiąc razy. Wezwania do zapłaty odszkodowania o wysokości od tysiąca do dwóch tysięcy złotych dostało kilka osób.
Bartłomiej Witucki, koordynator i rzecznik Business Software Alliance w Polsce, twierdzi, że w walce z piractwem internetowym nie można stosować metod, które byłyby na granicy etyki. – Problem piractwa intelektualnego jest niezwykle poważny i trzeba mu zdecydowanie przeciwdziałać – mówi, ale wskazuje dwa szczególnie niebezpieczne aspekty: – Po pierwsze uzależnienie cofnięcia wniosku o ściganie od zapłaty odszkodowania należy traktować jak naruszenie zasad etyki prawniczej. Po drugie świadczy o instrumentalnym traktowaniu organów ścigania.
Wydaje się więc, że niektórzy przedsiębiorcy odkryli całkiem niezłe poletko do zarobku. – Zawsze można będzie kogoś pościgać za mniej lub bardziej rzeczywiste szkody – ocenia Olgierd Rudak, ekspert od prawa w internecie.
Łódzkie wydawnictwo kartograficzne Map1 chwali się, że działa już od 2001 roku. Szerzej znane, przynajmniej w internecie, stało się jednak dopiero w ostatnich latach, od czasu gdy bardzo aktywnie walczy o swoje prawa autorskie do map.
„Nasz Uczniowski Klub Sportowy otrzymał pismo za bezprawne wykorzystanie fragmentu mapy ze strony internetowej. Na mapie były narysowane kierunki, gdzie pojedziemy na mecze” – żali się jedna z nauczycielek. Rachunek od Map1 za tę znalezioną w sieci mapkę wynosi 1390 złotych.
Jeszcze większych pieniędzy firma domaga się od właściciela zakładu rzemieślniczego, który dwa lata temu mapkę umieścił na swojej stronie internetowej. Choć w tym czasie kliknęło w nią zaledwie 80 osób, Map1 domaga się 4384 złotych.
Adwokat Łukasz Kołacki, reprezentujący Map1, na nasze pytania o liczbę pozwów oraz wezwań do zapłaty odmówił odpowiedzi. Z liczby skarg internatów na działalność tej firmy wynika, że podobnych wniosków skierowano już setki.
Biznes jest – jak przyznaje Dariusz Puczyłowski z kancelarii Pro Bono, która specjalizuje się w ściganiu internetowych piratów – bardzo rozwojowy.
– Mamy wielu wydawców chętnych do podpisania z nami umowy o reprezentacji i ściganiu łamiących ich prawa internuatów – mówi.
I nic dziwnego, bo w sytuacji, gdy ciężko jest zwiększyć przychody wydawnictw filmowych, muzycznych czy książkowych w tradycyjny sposób, czyli sprzedażą, zarobek na internautach jest łakomym kąskiem.
Pro Bono internautów udostępniających pliki jego klientów na BitTorrent wzywa do zapłaty 700 zł. W wypadku Chomikuj.pl rachunki wynoszą od 100 zł do 20 tys. zł. Puczyłowski nie potrafi wyjaśnić, na jakiej podstawie właśnie takich kwot żąda od użytkowników internetu. Takie wyliczenia za to może przedstawić Map1 – ma po prostu cennik korzystania z map, do których posiada prawa autorskie. Wszystko jednak przebija wyliczeniem strat, jakie dostał internauta o nicku spiderfox od innej kancelarii. Za 10 zdjęć, które cztery lata temu pobrał z internetu bez zgody właściciela praw autorskich, dostał żądanie zapłaty 35 tys. zł.
Część z internautów, chcąc mieć święty spokój, decyduje się na ugodę i płaci. – Przeciętny użytkownik internetu ma słabe pojęcie o prawie. Dlatego też każdej z tego rodzaju akcji wróżę powodzenie – ocenia ekspert ds. prawa internetowego Olgierd Rudak.
Pod warunkiem jednak, że pokrzywdzony nie przeholuje z wysokością odszkodowania.
– Żądanie zapłaty kilkuset złotych będzie do przełknięcia dla wielu osób. Gdy pojawiają się wielokrotnie wyższa żądania, nie obędzie się bez procesów, których skutek jest niepewny – dodaje Rudak. Wiadomo nie od dziś, że jeść i bogacić się lepiej jest małą łyżeczką.
Kancelarie nie mogą szantażować ludzi
Ani prawo telekomunikacyjne, ani ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną nie dają prywatnym firmom nieograniczonego wglądu do adresów IP internautów. Tylko w szczególnie uzasadnionym przypadku (a nie jest nim potrzeba masowego pozywania internautów) pozwala na to ustawa o ochronie danych osobowych.
Decyzję, czy informacji udzielić, podejmuje prokuratura na wniosek poszkodowanego. Dane te są udostępniane w celu złożenia pozwu, a nie po to, by kierować do internautów przedsądowe, ugodowe wezwania do zapłaty. Tylko sąd może zdecydować o wysokości odszkodowania, jeżeli rzeczywiście doszło do złamania prawa.
Materiał pochodzi z http://prawo.gazetaprawna.pl

wtorek, 4 października 2011

Uczelnie nie chcą podpisywać umów ze studentami

Wraz z początkiem roku akademickiego każdy student miał podpisać z uczelnią umowę określającą warunki kształcenia. Tyle że rektorzy umów podpisywać nie chcą. Twierdzą, że nowe prawo jest bardzo nieprecyzyjne.


Jak informuje "Metro", umowy mieli parafować po raz pierwszy studiujący dziennie i za darmo, bo czasem muszą płacić np. za powtarzanie przedmiotu czy całego roku. Miały one sprawić, że żacy nie będą zaskakiwani decyzjami np. o wysokości opłat.
Uczelnie jednak zupełnie inaczej odczytują nowe prawo. Uniwersytet Jagielloński dopiero pracuje nad wzorem takiej umowy. "Jeszcze nie zdecydowaliśmy, czy wszyscy studenci podpiszą ją w październiku. Może być tak, że będziemy ją zawierać ze studentem, kiedy znajdzie się w tarapatach, czyli będzie musiał np. powtarzać przedmiot" – mówi rzecznik UJ Katarzyna Pilitowska. 
Podobnie jak na UJ jest w krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej. Z kolei poznański Uniwersytet Adama Mickiewicza jest przekonany, że umowy ze studentami dziennymi musi zacząć podpisywać dopiero w styczniu.
Jednak rzecznik Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego Bartosz Loba rozwiewa wątpliwości. "Każda uczelnia musi w październiku podpisać umowę z każdym studentem" – mówi. Przyznaje, że część przepisów związanych z opłatami wchodzi w życie dopiero w styczniu 2012 roku, jednak uczelnia może podpisać aneks ze studentami.
Z taką interpretacją nie zgadza się prof. Jerzy Woźnicki, szef Fundacji Rektorów Polskich. "Ustawa mówi tylko tyle: umowa ma określić warunki wnoszenia opłat. Musi zostać zawarta ze studentem, który płaci za określoną edukacyjną usługę i nie precyzuje, że ma się to zdarzyć w październiku" – stwierdza. (PAP)

Materiał pochodzi z www.lex.pl