Rząd przyjął wczoraj, 10 lipca, projekt zmian w Prawie Telekomunikacyjnym. Jeśli bez oporów przejdzie on przez Parlament, sporo się zmieni na linii Kowalski – operator lub Kowalski – dostawca internetu.
Co dokładnie się zmieni?
Największym przełomem będzie zapewne ograniczenie czasowe w przypadku podpisywania pierwszej umowy z operatorem lub dostawcą internetu.
Po nowelizacji prawa nasza pierwsza lojalka nie będzie mogła być dłuższa niż 24 miesiące, co wytnie z rynku 36 a nawet 48 miesięczne umowy. Aby daleko nie szukać, operatorzy serwują je z najnowszym i najdroższym sprzętem – głównie z tabletami oraz laptopami. Za nowy komputer płacimy z taką umową co prawda grosze, abonament też wysoki nie jest, ale wystarczy sobie policzyć ile oddamy w ciągu 4 lat. Włos na głowie solidnie się jeży. Na dodatek kupienie tabletu z mobilnym internetem w pakiecie i umową na dwa lata, jest dziś praktycznie niemożliwe. Na nieco krótsze 30 miesięczne lojalki może dziś liczyć co najwyżej biznes.
Projekt przewiduje też możliwość podpisywanie umów krótszych niż rok. Rok to dziś absolutne minimum. Krótszej lojalki nie dostaniemy nawet wtedy, gdy idziemy do operatora z własną komórką w kieszeni. Niektórzy dostawcy internetu oferują co prawda umowy preferencyjne, ale tylko w wyjątkowych sytuacjach – trzeba choćby udowodnić, że jest się studentem. Rząd chce zmusić przedsiębiorców do tego, aby częściej walczyli o klientów, a więc także częściej zmieniali swoje oferty.
Po nowelizacji umowy będziemy mogli także podpisywać drogą elektroniczną – szybko, wygodnie i bez poganiania przez konsultanta wiszącego po drugiej stronie słuchawki. Same umowy też mają być bardziej przejrzyste, bez przysłowiowego „drobnego druku”. Oczywiście pozostaje kwestia weryfikacji naszych danych w sieci, ale tego tematu w obecnej fazie projektu drążyć nie warto. Istotne, iż jest propozycja takich zmian.
Kolejna pilna kwestia, to regulacja zapobiegająca kosmicznym rachunkom za internet mobilny. Chodzi o sytuację, gdy przekroczymy miesięczny limit transferu danych i licznik zacznie nas kasować za kilobajty/megabajty – po nie zawsze preferencyjnych stawkach. Obowiązek poinformowania nas o przekroczeniu limitu spadnie na operatora. Nie będziemy więc musieli sami pilnować licznika, modląc się aby jego wskazania były zgodne z tymi, które pokazuje licznik dostawcy internetu. Informacja o wykorzystaniu limitu będzie musiała zostać przekazana abonentowi niezwłocznie.
Inne kwestie – mniej pilne, ale też istotne
Zmiany w Prawie Telekomunikacyjnym dotkną także kwestii naszej prywatności. Chodzi o tzw. dane retencyjne, czyli informacje przechowywane o nas przez operatorów dla ewentualnych potrzeb organów ścigania. Upraszczając chodzi o bilingi, adresy IP i wszelkie inne informacje telekomunikacyjne. Obecna ustawa wymaga przechowywania takich danych przez 24 miesiące. Nowe prawo ogranicza ten czas do 12 miesięcy.
Kolejna sprawa, to ciasteczka internetowe (cookies). Te nie tylko zapamiętują nasze preferencje, ale służą także śledzeniu nas i badaniu naszych zachowań w sieci – głównie na potrzeby sieci reklamowych. Zmiany w polskim prawie mają iść w kierunku wytycznych Komisji Europejskiej, która przyjęła zasadę, że powinniśmy wiedzieć o ciasteczkach jak najwięcej.
Rządowy projekt zmian w Prawie Telekomunikacyjnym zostanie teraz skierowany do prac parlamentarnych. Niewykluczone są pewne zmiany i poprawki. Wystarczy choćby dodać, że policja i służby sugerowały wprowadzenie obowiązku rejestracji prepaidów (pisaliśmy o tym tutaj). O kierunku zmian zadecydują posłowie. Rząd ze swojej strony liczy na zakończenie prac najpóźniej wczesną jesienią, aby nowe Prawo Telekomunikacyjne zaczęło obowiązywać tak szybko jak to możliwe.
Materiał pochodzi z http://www.komputerswiat.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz